Złocisty miód z pasiek wypełniał większe i mniejsze słoiki, sery i oscypki dawały nam namiastkę Zakopanego. Gospodynie serwowały pierogi, naleśniki, bigos oraz zupy gotowane w  wielkich kotłach.Były też placki i ciastka, a także pyszne paszteciki . Po dobrym jedzeniu można było  posmakować różnego rodzaju  nalewki, miód pitny, grzaniec itp....

Festiwal smaku to nie tylko uczta dla podniebienia, to także sztuka rękodzieła: mnóstwo różnych wiklinowych wyrobów, serwet i obrusów oraz glinianych dzbanów. Różnorodne rzeźby zdobiły inne stoiska. Ze sceny dobiegały pieśni  folklorystycznego zespołu z Białorusi. Można było zobaczyć wypas owiec.

Nie lada atrakcją był pokaz musztry namiastki szwadronu ułańskiego.W celu podniesienia adrenaliny wytresowane konie z ułanami ruszyły cwałem przed siebie, by na komendę  dowódcy  równiutko  stanąć około  metr  przed mocno zdezorientowanym tłumem :((((((((

Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem ...... owszem :))  Ledwo dojechaliśmy na miejsce  to coś błysnęło ...i nie było to nic pochodnego od burzy, Zbyszek z Wiesią powitali nas z aparatem w ręku :)))                          

Potem dołączyły do nas jeszcze 3 "Kalinkowe" osoby.                                                                                   

Słońce porządnie grzało jakby chciało nadrobić zaległości ze środka lata.                                                           

Krótko przed godziną 14 opuściliśmy festiwal  smakowitości i ruszyliśmy w drogę powrotną.