Są jeszcze ciekawe miejsca w  okolicach Cekcyna gdzie jeszcze nie byliśmy.
Jak choćby: Iwiec, Klosnowo czy Wymysłowo.
Przeczytać o nich warto i pojechać - też !

W tym artykule, można o nich przeczytać.

Kliknij w słowo Więcej >>> poniżej

Iwiec - ok. 6 km od Cekcyna

Chwal ćwik!

To dziwne zawołanie jest zwyczajowym pozdrowieniem sokolników. Niegdyś sokolnictwo było w Polsce bardzo popularnym rodzajem myślistwa. W XIX w. wraz z upowszechnieniem się broni palnej praktycznie zanikło. Za sprawą grupki zapaleńców z Technikum Leśnego w Tucholi tradycje sokolnictwa odrodziły się. W tej szkole pracuje na co dzień pan Mariusz Nowogrodzki, obecny prezes Towarzystwa Miłośników Ptaków Drapieżnych i Sokolnictwa - Polskiego Zakonu Sokolników.Każdy, kto jest zainteresowany tradycją i techniką łowów z sokołami, powinien rozważyć wyjazd do kwatery "Leśna Chatka", prowadzonej przez rodzinę pana Mariusza. W wygodnych warunkach, w naturalnej scenerii łąk i lasów można ciekawie spędzić czas, zdobyć lub pogłębić wiedzę o sokolnictwie i wziąć osobiście udział w codziennych zajęciach z drapieżnymi ptakami.Słowa karnal (czapeczka zakładana na oczy ptaków) czy ćwik (stary, doświadczony ptak drapieżny) po wizycie tutaj nabiorą właściwego znaczenia. Niesłychanie interesująco wygląda trening sokolniczy, a w nim szkolenie drapieżców w ataku z wysokości kilkuset metrów z użyciem latawca! Dziedzina będąca pasją pana Mariusza to nie tylko łowy. Współcześni sokolnicy mają duży wkład w dzieło reintrodukcji sokoła wędrownego w Polsce, który wyginął w okresie, gdy na polach rozsiewano nadmierne ilości środków ochrony roślin. Jednym z hodowców podejmujących trud odnowienia populacji sokoła w naszym kraju jest właśnie pan Mariusz Nowogrodzki. W "Leśnej Chatce" działa również pasieka. Podobnie jak w przypadku sokołów, gospodarz zaprasza swoich gości do aktywnego udziału w przeglądach uli, no i oczywiście do uczestnictwa w miodobraniu.

"Leśna Chatka", Iwiec 31, tel. 052 336 40 93, 0 504 312 424.

 

Klosnowo - ok. 14 km od Cekcyna.

Wyłuszczarnia szyszek

Zanim z zebranych szyszek wyrośnie las, trzeba czasu i wielu starań służb leśnych. W wyłuszczarni szyszek w Klosnowie można zobaczyć jak kiedyś i jak dzisiaj pozyskuje się nasiona zamknięte w szyszkach. Obiekt składa się z zabytkowego budynku wybudowanego w 1913 r. oraz nowoczesnej hali, do której kilka lat temu przeniesiono cały proces wyłuszczania szyszek. W specjalnych urządzeniach szyszki suszy się w temperaturze 40-60°C, doprowadzając do ich otwarcia, a następnie poddaje mechanicznym zabiegom wytrząsania nasion. Pozyskane nasiona wędrują do odskrzydlaczy i wialni. Jakość i żywotność nasion poddawana jest kontroli w Stacji Oceny Nasion.

W starej klosnowskiej wyłuszczarni szyszek pracowało od 10 do 15 osób, często były to całe rodziny. W ciągu jednego dnia mogła ona wyłuszczyć nasiona 6 ton szyszek (aby otrzymać 1 kg nasion sosny trzeba wyłuszczyć 70 kg szyszek; z 6 ton uzyskiwano około 90 kg). Pozbawione nasion stanowiły opał do suszenia następnych partii szyszek. Wszyscy, którzy mieli okazję zwiedzić klosnowską wyłuszczarnię, zgodnie stwierdzają, że stary obiekt jest nieporównanie ciekawszy niż nowa, w pełni zautomatyzowana, obsługiwana przez tylko 1 pracownika hala. Wielkie wrażenie robi magazyn, w którym w ażurowych skrzyniach, ustawionych jedna na drugiej aż pod sam sufit, w sezonie suszenia i łuszczenia znajdują się miliony szyszek. Każda skrzynia opatrzona jest tabliczką zawierającą opis gatunku oraz nazwę regionu, z którego szyszki pochodzą. Aby z nasion wyrosły dorodne, odporne na szkodniki i choroby drzewa, muszą one zostać posiane tam, skąd pochodzą. Obecnie w Klosnowie łuszczy się dostarczane tu z ponad 40 nadleśnictw szyszki sosny, daglezji, świerka i modrzewia.

W starym budynku, gdzie stoją wciąż gotowe do podjęcia przerwanej pracy maszyny, planuje się utworzyć skansen, w którym będzie można prześledzić dawne metody wyłuszczania nasion. Póki skansen nie powstanie, można spróbować umówić się na zwiedzanie z kierownikiem Stacji Oceny Nasion, p. Markiem Pałaszyńskim tel. 052 398 56 13.

Wymysłowo - ok. 45 km od Cekcyna.

Muzeum Sat Okh’a.

Zupełnie niespodziewanie w samym środku Borów Tucholskich natrafić można na Indian! Przy gospodarstwie agroturystycznym państwa Kłodzińskich mieści się niezwykłe Muzeum Indian Ameryki Północnej im. Sat Okha.

Jego niezwykła historia ma swój początek w 1905 r. Zesłana przez carskie władze na Sybir polska nauczycielka Stanisława Supłatowicz zbiegła wraz z grupą innych zesłańców i przez cieśninę Beringa dotarła do Kanady. Zziębniętą, wycieńczoną Polką zaopiekowali się Indianie ze szczepu Schawnee. Wkrótce została żoną wodza Wysokiego Orła i otrzymała nowe imię: Biały Obłok. W 1937 r. wraz z najmłodszym synem Sat Okhiem (Długie Pióro) postanowiła odwiedzić swą wolną już ojczyznę. W Polsce zatrzymał ich wybuch wojny. Niespełna 18-letni Sat Okh, który przyjął polskie imię i nazwisko matki: Stanisław Supłatowicz, zaangażował się w walkę z najeźdźcą. Początkowo działał w konspiracji, potem przyłączył się do oddziałów Armii Krajowej, walczących w Górach Świętokrzyskich. Po wojnie jak wielu AK-owców był represjonowany. W latach 50 XX w. napisał pierwsze książki o kulturze i obyczajach Indian Ameryki Północnej.

Dobrze pamiętają go dzisiejsi 50-latkowie, którzy w niedzielne poranki zasiadali przed telewizorami, by z zapartym tchem słuchać opowieści polskiego Indianina o szlachetnych indiańskich wojownikach żyjących w zgodzie z przyrodą. Wychowany w kanadyjskiej puszczy, Stanisław Supłatowicz tęsknił za swymi braćmi ze szczepu Shawnee. W Kanadzie mieszkało jego starsze rodzeństwo. W tamtych trudnych czasach jedną z nielicznych możliwości odbywania międzykontynentalnych podróży dawał marynarski fach. Właśnie na pokładzie polskiego transatlantyka "Stefan Batory" Sat Okh poznał wielbiciela i zapalonego czytelnika swych książek Jana Kłodzińskiego. Panowie zaprzyjaźnili się. Po powrocie pana Jana z Ameryki do rodzinnego gospodarstwa w Wymysłowie w Borach Tucholskich Sat Okh był jego częstym gościem. Przyjeżdżał na organizowane tu zloty indiańskie, chętnie opowiadał o kulturze swych braci. Mimo podeszłego wieku zachował sprawność młodego człowieka, nurkował w wodach Brdy, świetnie jeździł konno. Kiedy w 2000 r. poszukiwał miejsca do przechowania zgromadzonych przez siebie pamiątek materialnej kultury Indian, pan Jan udostępnił mu nieużywany budynek do hipoterapii. Pośrodku stanęło tipi, a na ścianach rotundy zawisły intrygujące eksponaty.

Dziś po muzeum oprowadza właściciel gospodarstwa Jan Kłodziński. Przy dźwiękach indiańskich pieśni z wielką pasją opowiada o historii eksponatów i ich przeznaczeniu. Łapacz kłamstw, wykonany na rok przed śmiercią gipsowy odlew twarzy Sat Okha, pióropusze, indiańskie nosidła dla dzieci, lalki, naszyjniki, tomahawki, broń palna, łuki, strzały, misternie zdobiona koralikami suknia obrzędowa ze skóry antylopy, książki Sat Okha, oraz fajki niesłusznie nazywane fajkami pokoju. 

Gospodarstwo agroturystyczne "Paradizo"
Czesława i Jan Kłodzińscy, Wymysłowo 5,
tel. 052 334 32 19